Jednym z uroków mieszkania w leśniczówce jest palenie w piecach
gdy robi się chłodno. Do tego jak wiadomo potrzebny jest opał,
który trzeba rzecz jasna kupić. Kupiliśmy. Opał miał zostać
przywieziony po południu, ale okazało się, że dostawcy coś
wypadło i przywiózł rano.
Ponieważ labradorek prowadzi uregulowany tryb życia, więc nie
wykazał żadnego zainteresowania szybko rosnącą w porannej mgle
stertą drewnianych klocków do rąbania. O tej porze Jego
Labradorska Mość ma leżakowanie, a takie przedpołudniowe
leżakowanie to przecież poważna sprawa.
Gdy już opał został zrzucony na podwórzu a płatności
uregulowane trzeba było złożyć drewno w szopie coby nie zamokło.
Hałas, jakiego przy tej okazji narobiłem zaintrygował kociaka.
Przyszedł, najpierw się uważnie przyglądał, potem zaczął
„pomagać”. A to chował się w stercie klocków, a to zaglądał
do szopy, skąd pędem uciekał, a to wreszcie usiłował polować na
moje kończyny dolne. Dopiero gdy ostatni klocek znalazł się w
szopie kicia zakończyła swoją asystę.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał