środa, 17 lipca 2013

Romeo śpiewa na balkonie

Sagor jest ostatnimi czasy ciężko zakochany. Jedna z mieszkających piętro niżej suczek „pachnie”. Dlatego labradorek najchętniej przebywa na balkonie w oczekiwaniu, aż jego wybranka też zechce się przewietrzyć. Wtedy zaczyna prawdziwy koncert psich zalotów, popiskiwań, pomruków, a nawet tęsknych naszczekiwań.

Ponieważ nie sądzę, by sąsiedzi byli zainteresowani romantycznymi uniesieniami labradorka, więc staram się go zabierać z balkonu, gdy tylko rozpoczyna koncert. Inna sprawa, że na balkonie jest piekielnie gorąco i zwyczajnie obawiam się, żeby nie dostał jakiegoś udaru.

Labradorkowi udało się wymknąć na balkon i już po chwili rozpoczął zaloty. Nie było rady – Romeo musi wrócić w domowe pielesze. Wyszedłem na balkon i... dostałem nagłego ataku śmiechu.

Sytuacja wyglądała następująco: siedzi Sagor na balkonie i śpiewa. Piętro niżej na balkonie siedzi kocica sąsiadów i z wielkim zainteresowaniem przygląda się zakochanemu labradorkowi. Minę miała przy tym niesamowitą, żałuję, że nie zrobiłem jej zdjęcia.

Michał & Sagor

piątek, 12 lipca 2013

Dwa koncerty


Piątkowy poranek. Mżawka. Spacer z labradorkiem. Powrót do domu, psie śniadanko. Uff, dziś można się jeszcze położyć i chwilę przespać. Jak miło...

Guza tam! Gdy zaczynam przysypiać jakiś cymbał na skrzyżowaniu pod oknem ciśnie klakson jakby od tego tarasujący mu przejazd samochód miał się zdematerializować. Po chwili kolejny. I tak przez dobrą godzinę.

W końcu spokój, może wreszcie uda się przysnąć na chwilę.

A gdzie tam. Pod oknem ustawia się czteroosobowa orkiestra dęta. Grają na cały regulator. Nie pierwszy raz, nie oni pierwsi. Z tymi orkiestrami to różnie bywa, czasem naprawdę przyjemnie posłuchać; czasem jednak człowiek ma ochotę rzucić granat.

Ta ekipa jest średnia. Fałszują tylko trochę, z rytmiką gorzej, gubią się często. Grałem trochę w życiu w zespołach rockowych, więc mnie to drażni. W dodatku przez dłuższy czas „katują” w kółko jakiegoś walczyka. Szlag by to! Szkoda, ze nie mam ulotki reklamowej sali prób prowadzonej przez mojego kolegę. Zawinąłbym w nią 2 zł i rzucił, w ramach aluzji by ćwiczyli gdzie indziej.

Sagor od dłuższego czasu nie jest jedynym psem na klatce. Piętro wyżej mieszka przyjacielski „jork” imieniem Rambo. Piętro niżej – cztery owczarki collie, w tym trzy sunie, do których mój basałyk tęsknie wzdycha.

Sagor nie jest tak wyrozumiały jak ja. Zaczyna obszczekiwać muzykantów. Wątpię, czy w ten sposób postanowił włączyć się w część artystyczną poranka, choć w sumie na to wyszło. Do protestującego labradorka dołączają psi sąsiedzi, najwyraźniej również zniesmaczeni poziomem technicznym wykonania. I przez dobrą chwilę mamy dwa koncerty – jeden zarobkowy, drugi spontaniczny.

W końcu muzykanci się wynieśli w cholerę i można się było zdrzemnąć.

Ciekawe, jak ten „pojedynek” zniosła Whiskey, kotka sąsiadów?

Michał & Sagor

Fot.: Michał