Piątkowy poranek. Mżawka. Spacer z labradorkiem. Powrót do domu, psie śniadanko. Uff, dziś można się jeszcze położyć i chwilę przespać. Jak miło...
Guza tam! Gdy zaczynam przysypiać jakiś cymbał na skrzyżowaniu
pod oknem ciśnie klakson jakby od tego tarasujący mu przejazd
samochód miał się zdematerializować. Po chwili kolejny. I tak
przez dobrą godzinę.
W końcu spokój, może wreszcie uda się przysnąć na chwilę.
A gdzie tam. Pod oknem ustawia się czteroosobowa orkiestra dęta.
Grają na cały regulator. Nie pierwszy raz, nie oni pierwsi. Z tymi
orkiestrami to różnie bywa, czasem naprawdę przyjemnie posłuchać;
czasem jednak człowiek ma ochotę rzucić granat.
Ta ekipa jest średnia. Fałszują tylko trochę, z rytmiką gorzej,
gubią się często. Grałem trochę w życiu w zespołach rockowych,
więc mnie to drażni. W dodatku przez dłuższy czas „katują” w
kółko jakiegoś walczyka. Szlag by to! Szkoda, ze nie mam ulotki
reklamowej sali prób prowadzonej przez mojego kolegę. Zawinąłbym
w nią 2 zł i rzucił, w ramach aluzji by ćwiczyli gdzie indziej.
Sagor od dłuższego czasu nie jest jedynym psem na klatce. Piętro
wyżej mieszka przyjacielski „jork” imieniem Rambo. Piętro niżej
– cztery owczarki collie, w tym trzy sunie, do których mój
basałyk tęsknie wzdycha.
Sagor nie jest tak wyrozumiały jak ja. Zaczyna obszczekiwać
muzykantów. Wątpię, czy w ten sposób postanowił włączyć się
w część artystyczną poranka, choć w sumie na to wyszło. Do
protestującego labradorka dołączają psi sąsiedzi, najwyraźniej
również zniesmaczeni poziomem technicznym wykonania. I przez dobrą
chwilę mamy dwa koncerty – jeden zarobkowy, drugi spontaniczny.
W końcu muzykanci się wynieśli w cholerę i można się było
zdrzemnąć.
Ciekawe, jak ten „pojedynek” zniosła Whiskey, kotka sąsiadów?
Michał
& Sagor
Fot.: Michał
hah dobre :D Może nie tak przyjemne dla uszu, ale w końcu skuteczne, psy wygrały i przegoniły "artystów" :D
OdpowiedzUsuń