Żar, który lał się przez cały dzień z nieba znacznie zelżał,
więc wieczorny spacerek był naprawdę przyjemny. Dziarsko
człapaliśmy sobie z labradorkiem do domu bez wywieszonych od gorąca
języków, co niewątpliwie dodawało nam urody i uroku osobistego.
Z przeciwka nadciągała dwójka ludzi z młodym (na oko) bokserkiem.
Sagor, któremu nowych znajomości i zabawy nigdy dosyć w mig ocenił
sytuację. Zajął pozycję leżąco – zapraszającą do wspólnego
hecowania i żadna siła nie mogła go ruszyć z miejsca.
Bokserek najwyraźniej również był zainteresowany. Jego człowieki
jednak chyba trochę mniej zwłaszcza, że w torbie najwyraźniej
nieśli zakupione jedzenie na wynos, które stygło. W związku z
czym postanowili ominąć przyjaznego labradorka, co nie do końca
zyskało akceptację bokserka.
Boksery to sympatyczne psiaki. I bardzo skoczne, o czym miłośnicy
jedzenia na wynos mieli się za chwilę przekonać. Protestując
przeciwko ograniczaniu życia towarzyskiego bokserek skoczył wysoko
i wywinął taki piruet, że proszę siadać. Nawet nie próbuję
opisać.
Niestety przy tej okazji wpadł na niosącą torbę z jedzeniem
Panią. Ja, jak i trzymający smycz Pan bokserka parsknęliśmy
śmiechem na widok ewolucji. Pani z kolei zaczęła strofować
niezręcznego akrobatę, ale jakoś tak nieszczerze. Zresztą potulna
minka na pyszczku bokserka potwierdzała, że ma poważne wątpliwości
względem szczerych intencji wysłuchiwanej reprymendy.
Najlepsze było jednak zachowanie Sagora, który cokolwiek poczuwał
się do współodpowiedzialności z tytułu nieprzyjemności, jakie
spotykały bokserka. Gdy tylko Pani zaczęła swe orędzie do
akrobaty, labradorek jak gdyby nigdy nic wstał i z minką pod
tytułem „to nie ja, to nie moja sprawka” dystyngowanym krokiem
udał się na pobliski trawnik, który zaczął zapamiętale
obwąchiwać i podpisywać.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał
PS. Drodzy Czytelnicy – coś nam się poprzestawiało w
ustawieniach bloga i nie możemy odpowiadać na Wasze komentarze.
Chwilowo nie bardzo dysponujemy czasem, żeby się tym zająć, ale
zaręczamy, że czytamy wszystkie komentarze. Serdecznie
przepraszamy, jeśli ktoś z Was poczuł się ignorowany.
Z pozdrowieniami – Michał & Sagor
Bo najgorsze jest, jak psa trzeba skarcić, bo coś niedobrego odwalił, a nie można się powstrzymać od śmiechu z tego właśnie, co odwalił... :D I zapewne Pani od bokserka miała taki dylemat: śmiać się, czy karcić? Ale co zrobić, żeby móc jednocześnie śmiać się i skarcić piesa to jeszcze nie opanowałam :)
OdpowiedzUsuńTego się nie da opanować :D
UsuńMiałam ten sam dylemat jak moje "niewiniątko" postanowiło zjeść nową doniczkę z ogródka rodziców. Doniczka była z materiału wiklinopodobnego i była w kształcie kaczki więc obstawiam, że smakowała świetnie. Zamierzałam właśnie ją skarcić za taki występek kiedy pojawiła się mama. Kiedy z wrażenia odebrało mi mowę i wydukałam tylko - "odkupimy.." zaczęła się śmiać:D
OdpowiedzUsuńNasze futra już nas nauczyły, że jedzenie na wynos nie jest dla psiarzy :) Chcieliśmy dodać Wasze przygody do czytanych, aby mieć je pod ręka, niestety nie możemy doszukać się takiej opcji na Waszym blogu :(
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy nie mam bladego pojęcia jak to zrobić. W moim komputerze też ten blog żyje własnym życiem i dzieją się rzeczy dla mnie zadziwiające, np. w jednej przeglądarce mogę swobodnie dodawać komentarze, w drugiej - wcale.
UsuńSugeruję skorzystanie z fan page na fb. Wybacz krypciochę.
Pozdrawiamy serdecznie