W sforze jak to w sforze – jest hierarchia, każdy ma swoje prawa,
przywileje i obowiązki. Najwyraźniej ostatnimi czasy w sforze
labradorka zaszły zmiany, w wyniku których przejąłem jeden z
psich obowiązków. A konkretnie – gonienia kota. Ale po kolei.
Świat nie jest idealny, wszystko ma swoje plusy i minusy, również
pobyt w leśniczówce. Jest las, podwórze, jezioro blisko. To
potencjalne plusy. Do minusów niewątpliwie zaliczyć trzeba tłumy
nad jeziorem, zakaz wprowadzania psów na plażę, chmary komarów
oraz Bardzo Groźnego Kota, który onegdaj usiłował mi odgryźćpiszczel.
Kocisko solidnie podrosło. Uwielbia się wylegiwać w ogródku,
stanowiącym część labradorskiego podwórza. Gorzej, że nie
uznaje psiego władztwa nad tym terenem, a na zaproszenia do zabawy
reaguje przyjmowaniem bojowej postawy. Ponieważ nie uśmiecha mi się
leczenie psiego pyska poranionego pazurami szalonego kota, a i
przynoszone przez sierściucha kleszcze też nie budzą mojego
entuzjazmu – pędzę gałgana precz. Najlepiej do wyobraźni
przemawiają mu duże grabie do liści – wieje, aż się kurzy.
Rzecz jasna kończy się tylko na groźnym wymachiwaniu grabiami,
przecież nie uderzę gałgana.
Labradorek najwyraźniej skojarzył fakty – ten kot w ogródku
łamie wielowiekową tradycję (pies goni, kot wieje), w dodatku jest
agresywny, człowieki go gonią, więc to widać ich zadanie. Od tego
czasu przestał zwracać uwagę na kota, gdy wchodzi na psie
podwórze. Co ciekawe – zasada nie obowiązuje poza ogrodzonym
terenem, gdzie kocisko ucieka przed labradorkiem, jak każe tradycja.
A teraz czas na krwawy finał.
Noc zapadała powoli, ludzie oglądali telewizję, a labradorek swoim
zwyczajem wylegiwał się na tapczanie, ignorując wszystko po kolei
– burze, deszcze, wichury, telewizor itd. Nagle za otwartym oknem
rozpętało się istne pandemonium miauczenia i prychania.
Okazało się, że nie tylko Bardzo Groźny Kot rości sobie prawa do
labradorskiego podwórza. Dwa inne kocury (szanujące tradycję
uciekania przed psem) miały podobne roszczenia. W wyniku
rozbieżności zdań dorwały Bardzo Groźnego Kota i spuściły mu
solidne lanie.
Najlepsza jednak w tym wszystkim była reakcja labradorka. Gdy tylko
zaczęły się wrzaski, podniósł łeb i nastawił uszu. Posłuchał
przez chwilę kociej awantury, po czym mruknął coś lekceważącego
o durnych sierściuchach awanturujących się po nocy, i przewrócił
na drugi bok wracając do przerwanej drzemki.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał