niedziela, 29 lipca 2012

Groźny kot – druga krew


W sforze jak to w sforze – jest hierarchia, każdy ma swoje prawa, przywileje i obowiązki. Najwyraźniej ostatnimi czasy w sforze labradorka zaszły zmiany, w wyniku których przejąłem jeden z psich obowiązków. A konkretnie – gonienia kota. Ale po kolei.

Świat nie jest idealny, wszystko ma swoje plusy i minusy, również pobyt w leśniczówce. Jest las, podwórze, jezioro blisko. To potencjalne plusy. Do minusów niewątpliwie zaliczyć trzeba tłumy nad jeziorem, zakaz wprowadzania psów na plażę, chmary komarów oraz Bardzo Groźnego Kota, który onegdaj usiłował mi odgryźćpiszczel.

Kocisko solidnie podrosło. Uwielbia się wylegiwać w ogródku, stanowiącym część labradorskiego podwórza. Gorzej, że nie uznaje psiego władztwa nad tym terenem, a na zaproszenia do zabawy reaguje przyjmowaniem bojowej postawy. Ponieważ nie uśmiecha mi się leczenie psiego pyska poranionego pazurami szalonego kota, a i przynoszone przez sierściucha kleszcze też nie budzą mojego entuzjazmu – pędzę gałgana precz. Najlepiej do wyobraźni przemawiają mu duże grabie do liści – wieje, aż się kurzy. Rzecz jasna kończy się tylko na groźnym wymachiwaniu grabiami, przecież nie uderzę gałgana.

Labradorek najwyraźniej skojarzył fakty – ten kot w ogródku łamie wielowiekową tradycję (pies goni, kot wieje), w dodatku jest agresywny, człowieki go gonią, więc to widać ich zadanie. Od tego czasu przestał zwracać uwagę na kota, gdy wchodzi na psie podwórze. Co ciekawe – zasada nie obowiązuje poza ogrodzonym terenem, gdzie kocisko ucieka przed labradorkiem, jak każe tradycja.

A teraz czas na krwawy finał.

Noc zapadała powoli, ludzie oglądali telewizję, a labradorek swoim zwyczajem wylegiwał się na tapczanie, ignorując wszystko po kolei – burze, deszcze, wichury, telewizor itd. Nagle za otwartym oknem rozpętało się istne pandemonium miauczenia i prychania.

Okazało się, że nie tylko Bardzo Groźny Kot rości sobie prawa do labradorskiego podwórza. Dwa inne kocury (szanujące tradycję uciekania przed psem) miały podobne roszczenia. W wyniku rozbieżności zdań dorwały Bardzo Groźnego Kota i spuściły mu solidne lanie.

Najlepsza jednak w tym wszystkim była reakcja labradorka. Gdy tylko zaczęły się wrzaski, podniósł łeb i nastawił uszu. Posłuchał przez chwilę kociej awantury, po czym mruknął coś lekceważącego o durnych sierściuchach awanturujących się po nocy, i przewrócił na drugi bok wracając do przerwanej drzemki.

Michał & Sagor

Fot.: Michał

2 komentarze:

  1. Sagor, też bym tak zrobił :)Burza na dworze to nie jest to co dogulce lubią najbardziej ;)Tak trzym chłopie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha.. Zainteresowanie własnym podwórkiem o nieprzyzwoitej porze prawidłowe :)

    OdpowiedzUsuń