niedziela, 20 października 2013

Obrażony

Powoli trzeba zacząć myśleć o wyjeździe z leśniczówki i powrocie do cywilizacji :/ Okazało się jednak, że w tym roku mamy sporo nadprogramowych gratów do zabrania, a że samochód nie duży, więc nie ma szans przewieźć wszystkiego za jednym razem. A zabrać trzeba.

W sobotnie popołudnie wsiedliśmy z Panią labradorka do załadowanego samochodu i pojechaliśmy. Ponieważ następnego dnia mieliśmy wracać, a dystans wynosi 400 km w jedną stronę, więc labradorek został w leśniczówce. Rzecz jasna – nie sam, pod troskliwą opieką rodziny. Następnego dnia powrót.

Dojechaliśmy później niż planowaliśmy. Labradorek ucieszony ruszył witać swoją Panią... a na mnie się obraził! Nie chciał nawet dać się pogłaskać. Nie przeszkodziło mu to w łasowaniu wieczorową porą ani w uwaleniu się na moim tapczanie w nocy. Następnego dnia jednak dalej był wyraźnie obrażony. Przeszło mu dopiero we wtorek wieczorem.

Sytuacja, gdy wyjeżdżamy razem z Panią zostawiając go rodzinie na 31 godzin (tyle dokładnie nas nie było) zdarzyła się pierwszy raz od 7 lat. Ale takiego focha się nie spodziewałem :D

Michał & Sagor

Fot.: Michał