niedziela, 26 maja 2013

Wizja repety

Labradorek prowadzi uregulowany tryb życia. O ściśle określonych porach dnia są spacerki oraz, rzecz najważniejsza w życiu przedstawiciela rasy biesiadnej – micha, opróżniana w ekspresowym tempie.

Tak się ostatnio składa, że mam huk roboty, więc praktycznie nie odchodzę od komputera. Również i tym razem siedziałem zajęty różnymi sprawami. Na szczęście Rodzina jest wyrozumiała i pilnuje psiego terminarza. Pochłonięty pracą przeoczyłem chwilę, gdy nastąpiła pora karmienia labradora.

Gdy się w końcu zreflektowałem zapytałem Rodzinę: Czy Pan Pies już jest po? Jest to tradycyjne w domu pytanie o to, czy Sagor już zdążył wylizać michę, czy ciągle jeszcze czeka.

Mimo, iż odpowiedź była twierdząca Sagor urzeczony wizją repety zerwał się na równe łapy i radośnie wywijając ogonem z minką głodnego niewiniątka rozpoczął labradorski taniec miseczkowy ;-)

Michał & Sagor

piątek, 3 maja 2013

Scena balkonowa

Dawno, dawno temu pomiędzy klatkami bloku, w którym mieści się Kwatera Główna Labradorka, rosły krzewy. Wysokie, bujne. Gniazdowały w nich lokalne społeczności wróbli, sikorek i wszelkiego ptasiego drobiazgu, witającego mieszkańców wesołym świergotem.

Krzewy zostały najpierw drastycznie przycięte a później, wbrew moim protestom, wykarczowane. Wróble, sikorki i ptasi drobiazg wyniosły się nie wiadomo gdzie i dziś mieszkańców witają gołębie, sroki i wrony. W miejsce bujnych krzewów urządzone zostały klombiki, gdzie gniazdować mogą co najwyżej kleszcze, muchy i inne robactwo. Wbrew moim radom klombiki nie zostały otoczone siatką. Bo to będzie nieestetycznie. Więc dziś mamy klombiki estetycznie obsr... przez osiedlowe psy.

Rzecz wydarzyła się w zamierzchłych czasach, gdy nie było klombików, za to były krzewy.

Sprawa całkowicie normalna – dwóch panów rozmawia, jeden stoi pod blokiem, drugi wychyla się z okna na parterze. Właściwie adekwatniejsze byłoby stwierdzenie, że wisi z okna. Dosłownie.

Wracaliśmy z Sagorem z wieczornego spaceru a za krzakami sytuacja przedstawiała się, jak w powyższym opisie, przywodzącym na myśl scenę balkonową z „Romea i Julii” Szekspira. Scena zwróciła uwagę labradorka, który najpierw przystanął i w lot ogarnął sytuację, co obudziło w nim reżyserskiego ducha, więc postanowił spektaklowi przydać nieco dramatyzmu. Niespodziewanie dla wszystkich głośno szczeknął, a głosik drab ma, że klękajcie narody.

W tym momencie usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi, coś głucho plasnęło o matkę ziemię a następnie zwerbalizowało swoją ocenę sytuacji. Jak ta grawitacja brutalnie sprowadza ludzi na ziemię :D

Michał & Sagor
Fot.: internet