Jego Labradorska Mość prowadzi wyjątkowo regularny tryb życia. W
sumie można by według Sagora regulować zegarki. Choć może
niekoniecznie jest to dobry pomysł.
Ów regularny tryb oznacza między innymi stałe pory spacerów
(chyba, że się trafi jakiś nadliczbowy) i posiłków. Generalnie
rano nie ma problemu – wiadomo, że najpierw jest spacerek i
załatwienie psich spraw, potem jedzonko. Wieczorem jednak jest
odwrotnie – najpierw kolacja, potem leżakowanie (coby nie ganiał
tuż po jedzeniu), a dopiero później spacerek. I tu Sagorowi włącza
się tryb negocjacyjny. Jakieś pół godziny wcześniej przychodzi,
trąca nosem, pochrząkuje znacząco, a gdy już zwróci na siebie
uwagę – siada, stara się pokazać jaki to jest malutki,
szczuplutki i patrzy. Wymownie patrzy. Jeśli chodzi o mnie, to
zawsze mam wrażenie, że jego wzrok mówi „Nie no, stary, nie
przesadzaj, ten zegar się na pewno późni”.
Zresztą – zobaczcie sami.
Michał & Sagor
Fot.: Michał
Skądś to znamy. U nas też na pół godziny przed kolacją można poczuć wilgotne labradorze fafle na nodze. Nawiązanie kontaktu wzrokowego powodu zobaczenie podobnego obrazka, jak ten z Sagorem (tylko, że znacznie bliżej, bo na nodze) oraz automatyczne uruchomienie ogona. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
U nas łepek na kolanach zarezerwowany jest na okoliczność posiłku spożywanego przez człowieki :D No i labradorski ogonek pracuje praktycznie cały czas.
UsuńPozdrawiamy
Jeśli chodzi o jedzonko, to żebra zawsze widoczne (w końcu żebrador, nie?), w porach posiłku, dla podkreślenia jakoś tak jednak widoczne są bardziej, a i brzuch jakby wklęsły... Aktorstwo mają chyba we krwi :)
OdpowiedzUsuń