poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nieudane lato labradorka

Dni są coraz krótsze, wieczory coraz chłodniejsze. Lato powoli dobiega końca. Może to i lepiej? Bo dla labradorka tegoroczne lato było wyjątkowo nieudane.

Wbrew planom wyjazd do leśniczówki co i rusz był odkładany. W rezultacie okres najgorszych upałów Sagor spędził w Bardzo Dużym Mieście, co, jak nie trudno się domyślić, niezbyt go cieszyło.

W lipcu okazało się, że labradorek uszkodził sobie rogówkę przedzierając się niczym czołg przez krzaki ku jakiemuś wyjątkowo interesującemu zapachowi. W rezultacie przez dwa tygodnie dostawał kropelki. 6 razy dziennie jedne, 4 razy dziennie drugie. Czas podawania lekarstw nie może się pokrywać, czyli – ubaw po pachy.

Wszystko to jednak nic w porównaniu z tym, co dopiero miało nastąpić. Wydawało się, że teraz to już będzie tylko lepiej, gdy jak grom z jasnego nieba spadła nań choroba. I to w najmniej odpowiednim momencie (jakby istniał odpowiedni czas do chorowania, ale to szczegół).

Na 12 sierpnia umówiłem się w warsztacie samochodowym na przegląd. Od rana Sagor chodził na sztywnych łapkach i z podkulonym ogonem. Pojechałem do warsztatu, gdzie zostawiłem samochód, i pędem do domu. Z psem coraz gorzej – popiskuje z bólu. Co gorsze, jego weterynarz wyjechała na urlop!

Sąsiad zawiózł nas do innego „weta”. Klinika jak się patrzy. Niestety, lekarze nie bardzo słuchali tego, co miałem do powiedzenia (np. o przebytej boreliozie), wpisy w książeczce zdrowia psa też ich nie interesowały. Pies został obmacany, diagnozy nie postawiono snując domysły, dostał więc zastrzyk przeciwbólowy ze sterydami.

Pomogło. Na chwilę. Bo po kilku godzinach znów się zaczęło. Tym razem piszczał coraz częściej. A późno w nocy dyszał i nawet nie mógł się przewrócić z boku na bok, tak go bolało.

W domu, jak zwykle w takich przypadkach, brak leków przeciwbólowych, a już zwłaszcza nadających się dla psa. Sprawdziłem w internecie, co można mu podać, i pędem na poszukiwanie najbliższej całodobowej apteki. Przed wyjściem jednak podałem mu lek na ból stawów, gdzie środek przeciwbólowy był odpowiednikiem zalecanego dla zwierząt. Jak się okazało – trafiłem, co potwierdziła również nasza Weterynarz.

Po drodze zajrzałem do sąsiadów licząc, że może oni będą mieli jakiś lek przeciwbólowy dla zwierzaka. Gdy p. Janusz zobaczył mnie w drzwiach, choć pora już dawno przyzwoita nie była, zadał tylko jedno pytanie: „Gdzie jedziemy?”. Potem, wraz z p. Hanią zaczęło się gorączkowe dzwonienie, gdzie się udać, żeby uzyskać jakąś pomoc. W trakcie otrzymałem wiadomość, że Sagor poczuł się dobrze i bez żadnych ekscesów poszedł spać.

Wróciłem do domu. Ale – co dalej, przecież tego tak nie można zostawić. Obserwacja psa i decyzja – za kilka dni wraca jego Weterynarz. Czekamy. Spacerki skrócone do niezbędnego minimum, żeby w razie czego nie pogłębiać choroby.

Tym razem badanie było znacznie dokładniejsze. Diagnoza – to niestety zmiany zwyrodnieniowe. Cała lista zaleceń, co robić, czego nie robić. Lekarstwa. Cóż, starość nie radość, ale poddawać się nie wolno.

Na zakończenie tego niewesołego wpisu pragnę gorąco podziękować moim Wspaniałym Sąsiadom, wielkim miłośnikom zwierząt – p. Januszowi i p. Hani. Za pomoc, wsparcie, wyrozumiałość i bezinteresowność. A przede wszystkim za to, że po prostu tacy są.

Michał & Sagor

PS. Pani Hania założyła blog o swoich podopiecznych. Pierwszy opublikowany wpis jest głupawy i w dodatku mojego autorstwa. Ale pojawił się już następny – o nowej suni, do której zapewne Sagor będzie często wzdychać :-P Więc linkuję (cholera, trzeba by uzupełnić linkiernię) "Fajną ferajnę" i zachęcam do czytania – będzie o czym!

4 komentarze:

  1. Biedna psina ;( To chyba jest najgorsze jak psiak choruje nigdy nie wiadomo jak pomóc. Wszak zwierz skarży się dopiero jak jest naprawdę źle. Wraz z Nelmą życzymy dużo zdrówka i proszę uściskać od nas psiaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne :D Sagor już ma się lepiej, usiłuje brykać i rozrabiać jak dawniej, ale jakby nieco spokojniej.

      Uściskałem Go serdecznie, ale coś mi mówi, że w kwestii Nelmy wolałby pominąć pośredników :D

      Pozdrawiamy serdecznie

      Usuń
  2. Będzie dobrze, musi byc dobrze!!!! Labki to twarde sztuki, więc i Sagor szybko wróci do zdrowia
    Pozdrawiamy serdecznie, trzymamy kciuki za baaardzo szybki powrót do zdrówka i pozdrawiamy sąsiadów, bo takich to ze świecą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, na pełne wylecznie raczej niestety nie ma szans. Jedyne, co można robić, to starać się, aby choroba się nie pogłębiła. Sagor, jak pisałem w odpowiedzi Lacrymosie, ma się dużo lepiej - próbuje nawet rozrabiać. Ale jakoś tak bez większego przekonania. Rzecz jasna nie poddajemy się.

      Dzięki serdeczne za wyrazy wsparcia. Pozdrawiamy serdecznie :D

      Usuń