niedziela, 9 września 2012

Hobby? Torby ;-)

Labradorek lubi torby. Nie żeby miał do nich jakiś specjalny sentyment, to raczej sympatia o charakterze czysto praktycznym. Gdy w domu zaczyna się pakowanie toreb, to nieomylny znak wyjazdu. A wyjazd – wiadomo, równa się przygoda. Leśniczówka, działka, Roztocze... a może jeszcze gdzie indziej? Tak czy siak – będzie zabawa.

Gdy w domu pojawia się gość z torbą, to też fajnie. Trzeba koniecznie sprawdzić, co też takiego ma w torbie, i czy nie dałoby się tego wyłasować. Albo chociaż pobawić.

Ale największym sentymentem labradorek bez wątpienia darzy torby z zakupami. Gdy wracamy do domu objuczeni efektem wymiany papieru zadrukowanego podobiznami królów i książąt na dobra doczesne, to dopiero jest frajda. Przy obowiązkowym Labradorskim Tańcu Powitalnym nieodłączna mruczanka brzmi, jakby Sagor się cieszył: „Są siateczki, głodu nie będzie!”. Następnie zaczyna się rewizja zawartości siatek. W końcu pies musi trzymać łapkę na pulsie gospodarki żywieniowej człowieków :-D

Pół biedy, gdy chodzi o zakupy robione na potrzeby domu. Również znajomi przyzwyczaili się, że gdy wracają z zakupami i spotkają na swej drodze labradorka, to niewątpliwie będzie on próbować zgłębić zawartość ich siatek.

Gorzej, że labradorek nie ogranicza swoich zainteresowań / sentymentów do siatek Rodziny i znajomych. Można wręcz powiedzieć, że on rozszerza je na ogół siatek i zakupów występujący w przyrodzie.

Pewnego dnia wracaliśmy sobie ze spaceru. Człapaliśmy leniwie chodnikiem, przy czym labradorek co chwilę podnosił zadnią łapkę pozostawiając na latarniach, krzewach i słupach SMS – y dla innych piesków. Do krawężnika podjechał samochód, z którego wysiadła Jakaś Pani. Otworzyła bagażnik i wyciągnęła pokaźnych rozmiarów torbę z zakupami. Odstawiła torbę na chodnik i ponownie zagłębiła się w przestrzeń bagażową pojazdu w celu wydobycia drugiej torby.

Jakież było jej zdziwienie, gdy wyjmując torbę zobaczyła labradorka nurkującego pyskiem w stojącą na chodniku torbę. Tuż obok stał człowiek (czyli ja), trzymający w ręku smycz i spokojnie perswadował psu, że to nie jego torba.

Na szczęście Pani miała poczucie humoru i całość skwitowała śmiechem.

Michał & Sagor
Fot.: Michał

2 komentarze:

  1. Dobrze przynajmniej, że trafiliście na kogoś z humorem. U nas na szczęście lustracja siatek ogranicza się do tych wnoszonych do domu (nie ważne czyjego domu, ważne że Puzon akurat właśnie w tym akurat domu przebywa:) ) Chociaż kiedyś złapał za siatkę z cukierkami jakiejś pani. Na szczęście pani miała z tego ubaw, a Puzon był jeszcze szczenior, więc pewnie i jego szczeniacki urok osobisty zadziałał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi :) Ja raz ukradłem starszej pani jabłka z wiaderka jak wracała z działeczki i trochę na mnie wtedy pokrzyczała. Ale zrobiłem maślane oczyska i oddałem ;) Chyba doceniła moją postawę ;) Później jak mnie spotykała to zawsze dawała mi najładniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń