Labradorek lubi torby. Nie żeby miał do nich jakiś specjalny
sentyment, to raczej sympatia o charakterze czysto praktycznym. Gdy w
domu zaczyna się pakowanie toreb, to nieomylny znak wyjazdu. A
wyjazd – wiadomo, równa się przygoda. Leśniczówka, działka,
Roztocze... a może jeszcze gdzie indziej? Tak czy siak – będzie
zabawa.
Gdy w domu pojawia się gość z torbą, to też fajnie. Trzeba
koniecznie sprawdzić, co też takiego ma w torbie, i czy nie dałoby
się tego wyłasować. Albo chociaż pobawić.
Ale największym sentymentem labradorek bez wątpienia darzy torby z
zakupami. Gdy wracamy do domu objuczeni efektem wymiany papieru
zadrukowanego podobiznami królów i książąt na dobra doczesne, to
dopiero jest frajda. Przy obowiązkowym Labradorskim Tańcu
Powitalnym nieodłączna mruczanka brzmi, jakby Sagor się cieszył:
„Są siateczki, głodu nie będzie!”. Następnie
zaczyna się rewizja zawartości siatek. W końcu pies musi trzymać
łapkę na pulsie gospodarki żywieniowej człowieków :-D
Pół biedy, gdy chodzi o zakupy robione na potrzeby domu. Również
znajomi przyzwyczaili się, że gdy wracają z zakupami i spotkają
na swej drodze labradorka, to niewątpliwie będzie on próbować
zgłębić zawartość ich siatek.
Gorzej, że labradorek nie ogranicza swoich zainteresowań /
sentymentów do siatek Rodziny i znajomych. Można wręcz powiedzieć,
że on rozszerza je na ogół siatek i zakupów występujący w
przyrodzie.
Pewnego dnia wracaliśmy sobie ze spaceru. Człapaliśmy leniwie
chodnikiem, przy czym labradorek co chwilę podnosił zadnią łapkę
pozostawiając na latarniach, krzewach i słupach SMS – y dla
innych piesków. Do krawężnika podjechał samochód, z którego
wysiadła Jakaś Pani. Otworzyła bagażnik i wyciągnęła pokaźnych
rozmiarów torbę z zakupami. Odstawiła torbę na chodnik i ponownie
zagłębiła się w przestrzeń bagażową pojazdu w celu wydobycia
drugiej torby.
Jakież było jej zdziwienie, gdy wyjmując torbę zobaczyła
labradorka nurkującego pyskiem w stojącą na chodniku torbę. Tuż
obok stał człowiek (czyli ja), trzymający w ręku smycz i
spokojnie perswadował psu, że to nie jego torba.
Na szczęście Pani miała poczucie humoru i całość
skwitowała śmiechem.
Michał & Sagor
Fot.: Michał
Dobrze przynajmniej, że trafiliście na kogoś z humorem. U nas na szczęście lustracja siatek ogranicza się do tych wnoszonych do domu (nie ważne czyjego domu, ważne że Puzon akurat właśnie w tym akurat domu przebywa:) ) Chociaż kiedyś złapał za siatkę z cukierkami jakiejś pani. Na szczęście pani miała z tego ubaw, a Puzon był jeszcze szczenior, więc pewnie i jego szczeniacki urok osobisty zadziałał.
OdpowiedzUsuńHihi :) Ja raz ukradłem starszej pani jabłka z wiaderka jak wracała z działeczki i trochę na mnie wtedy pokrzyczała. Ale zrobiłem maślane oczyska i oddałem ;) Chyba doceniła moją postawę ;) Później jak mnie spotykała to zawsze dawała mi najładniejsze ;)
OdpowiedzUsuń