Jak już kiedyś pisałem
Sagor uwielbia zabawy z patykami. Gorzej, że oprócz noszenia i
gonienia kijaszków uwielbia też je gryźć niczym jakąś apetyczną
kość. A to może się skończyć kłopotami, czasem poważnymi, gdy
np. drzazga wbije się w pyszczek, albo jeszcze gorzej – dotrze do
przewodu pokarmowego.
Tym razem skończyło się na strachu.
Poszliśmy sobie na spacer. Labradorek grzecznie tropił pachnącą
suczkę, załatwił też swoje potrzeby. Ponieważ miałem umówione
ważne spotkanie, więc spacer miał się ograniczyć do samego
spacerowania – zabaw z patykiem nie było w planach. Moich planach,
bo labradorek miał w tej materii własne zdanie. Znalazł sobie sam
jakiegoś spróchniałego badyla i zaczął z nim ganiać szczęśliwy.
Gdy mu się znudziło ułożył się na ziemi i wbrew moim sprzeciwom
zaczął go „rozgryzać” na kawałki.
Po chwili, ku mojemu zdumieniu – przestał. Gorzej, zrobił się
osowiały i co chwila usiłował podłubać łapą w paszczy, co mu
niezbyt wychodziło.
Labradorek jest bardzo ufnym i przyjacielskim pieskiem. Mogę go
łapać za ogon, mogę grzebać w jego miseczce w trakcie psiego
posiłku. Ale jednego nie lubi – gdy usiłuję przeprowadzić
lustrację wnętrza psiego pyska. Do tej operacji potrzebna jest
kolaboracja jeszcze jednej osoby. Czyli – koniec spaceru i
ekspresowy powrót do domu z przystankami na próby wsadzenia łapy
do paszczy.
W domu udało się przytrzymać labradorski pyszczek i zajrzeć do
środka. Okazało się, że kawałek spróchniałego badyla utkwił
pomiędzy górnymi kłami i za nic w świecie nie dawał się wypluć.
Pomimo ewidentnego braku kooperacji ze strony Sagora w końcu udało
się usunąć nieszczęsny kawałek badyla.
Labradorek operację skwitował solidną popijawą, następnie ułożył
się na tapczanie i spoglądał na mnie z wielkim szacunkiem i
miłością.
Co ciekawe, podczas wieczornego spaceru patyki wszechstronnie go nie
interesowały.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał
Oj patyki są faktycznie niebezpieczne. Ostatnio widziałam gdzieś zdjęcie jak to się taki kij wbił w dziąsło psiaka (nie mogłam za bardzo na to patrzeć, ale wydawała mi się, że to lab - w sumie nic dziwnego). Znajomi mieli też ostatnimi czasy przykrą sytuację z goldenem i kijaszkami: psiak uwielbia rozgryzać badyle i jakieś kawałki dostały się właśnie do układu pokarmowego. Spowodowało to nieziemskie rewolucje. Dziś ma zakaz noszenia jakichkolwiek patyków.
OdpowiedzUsuńMy przestawiliśmy się na piłki. Na każdy spacer zabieramy piłkę ze sznurkiem (hit ostatniego sezonu dla Puzaka) i kijaszki mamy prawie z głowy. Prawie, bo czasem Puzakowi się przypomni o istnieniu badyli i zdarza się, że jakiegoś przyniesie. Na szczęście pokazanie piłki działa i psiur szybko o kijaszkach zapomina :)
Wszystko może być niebezpieczne na spacerze ... nie da się nigdy przewidzieć co może spowodować wypadek. Jak to mówią wszystko jest dla ludzi byle z umiarem , tę samą zasadę można przenieść na zwierzęta. Wszystko fajne, ale z umiarem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!