Labradorek miał kiedyś smycz. Nie taką zwykłą – stylową.
Linka na „kołowrotku” swobodnie rozwijała się i nawijała, w
zależności od potrzeb. Rzecz jasna potrzeby labradorka były
większe niż kilka metrów linki, więc gryzł ją zapamiętale aż
do skutku. Na szczęście będąc słabym w kwestiach technicznych
skupiał się na plastikowej osłonie połączenia, którą
ostatecznie załatwił. Niewiele to przeszkadzało.
To było jakieś 5 lat temu. Nikt już nie pamiętał, dlaczego owa
smycz wylądowała w szafie. Aż do niedawna.
W związku z nastawaniem wiosny i pachnącymi suczkami labradorek
stał się ostatnio ekspresowym psem tropiącym. Przelatywanie za
tropicielem przez żywopłoty i kontrolowanie poślizgów na błocie
jak wiadomo do przyjemności nie należy. No i wtedy przypomnieliśmy
sobie o tej smyczy. Tylko nikt już nie pamiętał, dlaczego
przestaliśmy jej używać.
Idea wydawała się super – kilka metrów linki psu da odpowiedni
luz, a człowiekowi spokój. Smycz się znalazła, no to czas na
spacer.
Przyznam szczerze, że już dawno tak nie złorzeczyłem światu i
okolicom, co podczas tego spaceru. Bo smycz owszem – rozwijała się
elegancko. Tylko ze zwijaniem było gorzej. Sagor z podziwu godną
cierpliwością znosił kolejne przystanki w celu wyplątania psich
łap ze zwojów linki i próbom jej nawinięcia na kołowrotek.
Na szczęście na skwerku było sucho, więc zabawa w gonienie
patyków udała się wyśmienicie, co w jakiejś mierze powetowało
niedogodności związane z piekielnym ustrojstwem i, co tu kryć,
ludzkim zapominalstwem.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał
Mój siedmiomiesięczny lab na szczęście jeszcze nie za bardzo kojarzy o co chodzi z nadejściem wiosny, więc spacery są jeszcze spokojne. Chociaż przyznam, że zapachy zaczynają go już intrygować. Przeważnie chodzi na smyczy, chociaż ma zawsze 1-2 długie spacery w ciągu dnia, gdzie może sobie polatać. Tak swoją drogą, to jest bardzo podobny do Sagora. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiosna wiosną, ale te suczki :D Sagor dostaje normalnego "kota", piszczy, pobekuje i tropi. Obraża się, gdy mu mówię, że zachowuje się jak prosię :D
UsuńPozdrawiamy serdecznie
Smycz automatyczna jest rewelacyjna na spacery z dorosłym wychowanym psem, na początku sprawia trudności z wzajemną koordynacją ruchów ale jak już to opanujemy to ciężko przestać jej używać :) My z flexi chodzimy wszędzie , uwielbiam ją!
OdpowiedzUsuńNasza flexi niestety jest popsuta, a ja nie mam czasu by przy niej podłubać :D
UsuńJa tam nie nienawidzę automatów :D
OdpowiedzUsuńpo prostu jestem przewrażliwiona, taśma o szerokości 1,5cm nie wystarcza. Boję się że pociągnie i po smyczy i po psie.
Też mam labradora, ale nietstey nie reaguje na przywoływanie ;/
Fado już poczuł zapachy -,-
I mści sie na mojej nodze..
Pozdrawiam.
Wiesz, automaty mają określony "udźwig". Fakt, strach jest, ale psu też trzeba zaufać.
UsuńCo do przywoływania - ja uczyłem swojego draba dając mu smakołyki. Mogą to być psie ciasteczka, ale kuleczki suchej karmy też zdają egzamin. O ile rzecz jasna, masz łakomczucha :D
Zacznij w domu - jedna komenda, jeden gest, a gdy przyjdzie - szybka nagroda plus pieszczota. Potem spróbuj na spacerach, wreszcie zacznij ograniczać łakocie. Powinno pomóc - z Sagorem dało radę. Nie łudź się, że gdy Fado wyczuje jakąś suczkę cokolwiek go zatrzyma.
Sagor moje kończyny dolne szanuje. Mści się na poręczy tapczanu i swoim legowisku, zbereźnik jeden :D
Pozdrawiamy serdecznie