W stosunku do dzieci labradorek wyznaje zreformowaną zasadę
inżyniera Mamonia z „Rejsu”. Lubi te dzieci, które zna. Gdy
spotyka Asię, Marysię czy Gabriela grzecznie się wita, a jeśli są
w wózeczku – troskliwie zagląda do środka czy wszystko w
porządku. Po prawdzie to potem zagląda też do koszyczka by
sprawdzić, czy nie ma czegoś smacznego, czym mógłby się
podzielić.
Do dzieci których nie zna jest obojętny (chyba, że mają piłkę).
Jest to całkiem logiczne – jak może lubić lub nie dzieci,
których nie zna?
I całe szczęście. Niedaleko budynku, gdzie mieści się Kwatera
Główna Labradorka znajduje się szkoła podstawowa, więc często w
trakcie spacerów spotykamy dzieci. Dzieciaki, jak wszędzie, są
różne. Bardzo często się zdarza, że Sagor wzbudza
zainteresowanie i zachwyty, co skutkuje przerwą w spacerze. W takim
wypadku kontakty przebiegają schematycznie: jaki śliczny, można
pogłaskać?; a jak się wabi, ile ma lat? plus jakaś rozmowa. Z
uznaniem muszę zauważyć, że większość dzieci najpierw pyta a
potem głaszcze. Chociaż ostatnio grupa chłopców (na oko 5-6
klasa) zatarasowała chodnik, którym szliśmy. Labradorek wzbudził
zachwyt, a jeden z chłopaków bez pytania ruszył w jego kierunku
chcąc pogłaskać psa, przy czym wydawał bardzo wysokie dźwięki.
Na taki brak szacunku labradorek krótko warknął... Chodnik
momentalnie opustoszał.
Mniejsza z tym. Z kontaktów labradorsko – dziecięcych w pamięci
utkwiły mi dwie sytuacje.
Łasy na wszelkie pieszczoty Sagor spotkał grupę dzieci. Początek
wyglądał jak zwykle. Dzieciaki głaskały labradorka, który na
przemian oddawał się przyjemnościom i swym psim sprawom. W pewnym
momencie jeden z chłopców zaczął przesadzać w pragnieniu
wzbudzenia psiego zainteresowania. Mówiąc po ludzku – zaczął
zwyczajnie męczyć psa.
Choć labradorek zachowywał stoicki spokój, ja zacząłem
kombinować jak by się tu ulotnić po angielsku. Chyba panowanie nad
mimiką niezbyt mi wychodziło, bo w pewnym momencie poczułem
nieśmiałe szarpanie za rękaw. Inny chłopiec ściszonym głosem
powiedział wskazując wzrokiem namolnego kolegę: Niech się Pan
nim nie przejmuje, on jest głupi. Ma ADHD! Z
trudem powstrzymałem się od
parsknięcia śmiechem.
Innym razem dzieciaki opowiedziały
mi ciekawą historię. Ich koleżanka zgodziła się czasowo
zaopiekować pieskiem. Piesek miał charakterystyczne umaszczenie:
był szaro – popielaty. Z jednym wyjątkiem – wokół zadka miał
brązową łatkę.
Po spacerze dziewczynka doszła do
wniosku, że piesek ma brudne futerko przy tyłku, więc postanowiła
je wyczyścić. W tym celu wzięła
wybielacz Ace...
Michał
& Sagor
Fot.: Michał (Sagor na śniegu jakiś czas temu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz