czwartek, 24 stycznia 2013

Dzieci

W stosunku do dzieci labradorek wyznaje zreformowaną zasadę inżyniera Mamonia z „Rejsu”. Lubi te dzieci, które zna. Gdy spotyka Asię, Marysię czy Gabriela grzecznie się wita, a jeśli są w wózeczku – troskliwie zagląda do środka czy wszystko w porządku. Po prawdzie to potem zagląda też do koszyczka by sprawdzić, czy nie ma czegoś smacznego, czym mógłby się podzielić.

Do dzieci których nie zna jest obojętny (chyba, że mają piłkę). Jest to całkiem logiczne – jak może lubić lub nie dzieci, których nie zna?

I całe szczęście. Niedaleko budynku, gdzie mieści się Kwatera Główna Labradorka znajduje się szkoła podstawowa, więc często w trakcie spacerów spotykamy dzieci. Dzieciaki, jak wszędzie, są różne. Bardzo często się zdarza, że Sagor wzbudza zainteresowanie i zachwyty, co skutkuje przerwą w spacerze. W takim wypadku kontakty przebiegają schematycznie: jaki śliczny, można pogłaskać?; a jak się wabi, ile ma lat? plus jakaś rozmowa. Z uznaniem muszę zauważyć, że większość dzieci najpierw pyta a potem głaszcze. Chociaż ostatnio grupa chłopców (na oko 5-6 klasa) zatarasowała chodnik, którym szliśmy. Labradorek wzbudził zachwyt, a jeden z chłopaków bez pytania ruszył w jego kierunku chcąc pogłaskać psa, przy czym wydawał bardzo wysokie dźwięki. Na taki brak szacunku labradorek krótko warknął... Chodnik momentalnie opustoszał.

Mniejsza z tym. Z kontaktów labradorsko – dziecięcych w pamięci utkwiły mi dwie sytuacje.

Łasy na wszelkie pieszczoty Sagor spotkał grupę dzieci. Początek wyglądał jak zwykle. Dzieciaki głaskały labradorka, który na przemian oddawał się przyjemnościom i swym psim sprawom. W pewnym momencie jeden z chłopców zaczął przesadzać w pragnieniu wzbudzenia psiego zainteresowania. Mówiąc po ludzku – zaczął zwyczajnie męczyć psa.

Choć labradorek zachowywał stoicki spokój, ja zacząłem kombinować jak by się tu ulotnić po angielsku. Chyba panowanie nad mimiką niezbyt mi wychodziło, bo w pewnym momencie poczułem nieśmiałe szarpanie za rękaw. Inny chłopiec ściszonym głosem powiedział wskazując wzrokiem namolnego kolegę: Niech się Pan nim nie przejmuje, on jest głupi. Ma ADHD! Z trudem powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem.

Innym razem dzieciaki opowiedziały mi ciekawą historię. Ich koleżanka zgodziła się czasowo zaopiekować pieskiem. Piesek miał charakterystyczne umaszczenie: był szaro – popielaty. Z jednym wyjątkiem – wokół zadka miał brązową łatkę.

Po spacerze dziewczynka doszła do wniosku, że piesek ma brudne futerko przy tyłku, więc postanowiła je wyczyścić. W tym celu wzięła wybielacz Ace...

Michał & Sagor

Fot.: Michał (Sagor na śniegu jakiś czas temu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz