Ilość sposobów na jakie potrafi przeciągać się labradorek jest
doprawdy zdumiewająca. I na leżąco, i na stojąco, włażąc bądź
złażąc z tapczanu czy fotela... Jeden z sposobów wygląda
następująco: przednie łapki proste, pyszczek
wyciągnięty do góry, tylne łapki wyprostowane i mocno wyciągnięte
do tyłu. Przy czym labradorek przebiera tylnymi łapkami, jakby
gdzieś szedł, choć pozostaje w miejscu.
Wszystko w porządku dopóki labradorek stoi na dywanie, na którym
się tak przeciąga. Tym razem jednak sytuacja wyglądała nieco
inaczej. Przód labradorka opierał się na chodniku leżącym w
przedpokoju, tył zaś na małym chodniczku położonym pod drzwiami
do pokoju. Trzeba tutaj zaznaczyć, że drzwi były szeroko otwarte.
Gdy labradorek zaczął się przeciągać i przebierać tylnymi
łapkami chodniczek zaczął odjeżdżać. I czym szybciej Sagor
przebierał łapkami, tym szybciej chodniczek odjeżdżał.
Koszmar! Na szczęście psu udało się opanować sytuację zwycięsko
kończąc bój z siłą tarcia (a raczej jego braku) oraz uniknąć
skutków prawa powszechnego ciążenia, czyli mówiąc po ludzku –
wywrócić się.
Z miny jaką miał wyszedłszy zwycięsko z tego boju wnioskuję
jednak, że uznał sytuację za głupi kawał a przeciąganie
bynajmniej nie sprawiło mu tyle przyjemności, co zazwyczaj.
Michał
& Sagor
Fot.: Michał
Świetnie opisane, niemal widziałam rozjeżdżającego się Sagora... :D Dziekuję za poprawę humorku :)
OdpowiedzUsuń